,Poniżej tłumaczenie wywiadu z Rafałem Rostkowskim, , ,który ukazał się w zimowym wydaniu , ,”Ekstraklasa Magazine – , ,Only English Guide To Polish Football”,  ,  , ,Ekstraklasa Magazine, Michał Zachodny: ,- Jak trudno jest zostać zawodowym sędzią w Ekstraklasie?, ,Rafał Rostkowski:, – Hm, to temat rzeka., ,MZ:, – To w takim razie czy jest trudniej wejść na ten poziom w Polsce, czy gdzie indziej?, ,RR:, – Trudno powiedzieć. Trzeba wziąć pod uwagę kilka aspektów. Ilu jest arbitrów w Ekstraklasie? Maksymalnie może być kilkunastu sędziów głównych i około 20-30 sędziów asystentów – w Polsce mamy obecnie 9000 sędziów, więc każdy może sobie policzyć, co który z nich ma szanse dojść do Ekstraklasy. W innych krajach bywa różnie. W Japonii jest blisko 220 tysięcy sędziów. Tam konkurencja jest ogromna. Podobnie w USA, gdzie jest około 160 tysięcy sędziów. Na tym tle wydaje się, że w Polsce jest mało, ale nawet w Europie jest kilka większych krajów, gdzie arbitrów jest mniej niż u nas, na przykład w Rosji. Jednak utalentowani sędziowie są zarówno w Japonii i USA, jak i w Polsce czy Rosji. Liczby to nie wszystko., Czy jest trudno? Czasem nie sztuką jest wejść na szczyt, ale sztuką jest tam się utrzymać. Sędziowanie to przygoda fajna i fascynująca, ale czasami także emocjonująca, a nieraz bardzo przykra. Coraz częściej zdarzają się bardzo smutne czy wręcz tragiczne zdarzenia. Widzimy na całym świecie, że krytyka kierowana w stronę sędziów przeradza się w agresję, a nawet w przemoc. W ostatnim roku zanotowano dwa zabójstwa arbitrów, ale skandalicznych i przerażających ataków było więcej. Była także próba samobójcza sędziego. Sędziowanie nie jest już tylko hobby, pasją czy zabawą – to jest praca i ciężki kawałek chleba, gdzie jest coraz większa presja. Aby tę pracę wykonywać, trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. To już nie tylko przygotowanie fizyczne, kondycyjne, nie tylko znajomość przepisów gry w piłkę nożną, nie tylko ich interpretacja, ale również odpowiednia i silna osobowość, na którą też składa się wiele elementów: choćby odporność na przykre wydarzenia, na pokusy. Jeśli sędzia nie daje sobie z tym rady, to albo przestaje sędziować, albo po prostu błądzi, schodzi z dobrej drogi, co różnie się może skończyć., ,MZ:, – Przygotowując się do tego wywiadu czytałem wiele o pracy sędziów, pytałem znajomych sędziów, którzy może nie prowadzą spotkań na najwyższym poziomie… Pojawia się wiele opinii, które ja podzielam, że problemem jest to jak piłkarze zwracają się do sędziów. Ostatnio w Anglii zadecydowano o nagrywaniu sędziów – czy to jest potrzebne, czy może jest to presja na sędziów?, ,RR: ,- Myślę, że sędziowanie na poziomie międzynarodowym, w Premier League czy w Ekstraklasie wiąże się z bardzo podobną presją. Tu i tam jest wiele kamer i presja medialna, więc tak naprawdę pod tym względem dodatkowe mikrofony i nagrania nic nie zmienią. Nawet jakbym miał na sobie kamerę czy inne dodatkowe urządzenia, to nie zmienia mojego podejścia do pracy. Przecież nie mogę o tym myśleć, bo muszę skupić się na swoim zadaniu, skoncentrować się na meczu. A ponieważ w trakcie meczu nie robię nic złego, to naprawdę nie widzę przeszkód, by to nagrywać i pokazywać. Mało tego, takie nagrywanie bardzo by sędziom pomogło. Mielibyśmy dowody na to, jak piłkarze się zachowują, jak obrażają sędziów. Często jest tak, że sędzia nie jest w stanie zapamiętać i zanotować wszystkich słów, w jakich zwracają się do niego piłkarze, a dzięki nagraniom możliwe byłoby karanie przez odpowiedni wydział dyscypliny wszystkich, którzy na to zasługują. Pod tym względem w Ekstraklasie poprawiło się i jest dużo lepiej niż kiedyś. Przed wybuchem afery korupcyjnej z kulturą wielu naszych zawodników nie było najlepiej. Już w jej trakcie, z przyczyn dosyć oczywistych, sędziowie nie budzili zaufania i szacunku. Trudno, by sędziowie mieli o to pretensje, skoro niektórzy sami wzbudzali podejrzenia wobec siebie. Od dwóch, trzech lat chyba już wszyscy mają świadomość, że nieuczciwi sędziowie są ścigani przez odpowiednie służby, a liga jest, miejmy nadzieję, czysta. Piłkarze chyba też przekonali się, że mają do czynienia z inną generacją sędziów. Ponadto sędziowie w Ekstraklasie coś sobą reprezentują, zasługują na szacunek i ten szacunek z każdym rokiem jest większy. Problem zatem zmalał, choć to nie znaczy, że w emocjonalnej grze zawsze będzie spokój. Niestety znacznie gorzej jest w niższych klasach rozgrywkowych., ,MZ:, – Właśnie. Czy uważa Pan, że PZPN daje sędziom odpowiednią ochronę? Wielokrotnie byłem świadkiem, gdy sędziowie byli w ligach niższych, średnich i najlepszych obrażani przez piłkarzy. Pamiętam takie spotkanie, gdy mecz dwóch drużyn juniorskich został przerwany przez sędziego, która nie wytrzymała obelg zawodników i uciekła do szatni. Ją bodajże zdegradowano, a drużyny oprócz obustronnego walkowera nie spotkała żadna inna kara…, ,RR:, – Sędziowanie w Lidze Mistrzów na pewno różni się od tego najniższego poziomu. Wiadomo, jest szybsza gra i na pewno trudniej przez to pewne rzeczy wyłapać, natomiast jest bezpieczniej, nie ma tylu aktów agresji, jest ochrona. W niższych ligach sytuacja jest odwrotna – teoretycznie łatwiej jest w wolniejszym tempie gry wyłapywać wolne czy spalone, ale nieporównywalnie trudniej jest znosić to, co dzieje się wokół boiska czy nieraz nawet na boisku. Zdarza się, że piłkarze wychodzą grać pod wpływem alkoholu, albo zwyczajnie mają gdzieś sędziego, wydział dyscypliny, bo im po prostu nie zależy, nie dbają o żadne kary, szczególnie małe czy duże, ale w zawieszeniu. To, o czym Pan mi mówi, to jest skandal: że doszło do takiego zdarzenia, dziewczyna była obrażana, a nikt nie poniósł konsekwencji… To co wydarzy się tam na następnym meczu? Ci piłkarze nie będą się bać konsekwencji swoich czynów, skoro nikt im nic nie zrobił, włos im z głowy nie spadł. We Francji jest tak, że sędzia ma taką samą ochronę prawną jak policjant czy sędzia sądu powszechnego i jeśli ktoś go zaatakuje, to musi liczyć się z takimi samymi konsekwencjami prawnymi jak za atak na takich funkcjonariuszy publicznych. Warto przypomnieć, że sędziowie nie wpraszają się na boiska, lecz u zarania dziejów futbolu zostali tam zaproszeni przez piłkarzy i trenerów, którzy samodzielnie nie byli w stanie rozstrzygać boiskowych sporów. Skoro zostaliśmy do takiej roli publicznej wyznaczeni, to potrzebna jest nam odpowiednia ochrona. Od wielu lat dyskutowaliśmy o tym w swoim gronie, ale z poprzednimi władzami sędziowskimi trudno było cokolwiek osiągnąć. Na szczęście są nowe władze, powstały też dwa stowarzyszenia sędziów i jedno z nich podjęło starania, by zmienić prawo i upodobnić je do francuskiego. Z drugiej strony potrzebne są jednak takie kampanie jak ta w Anglii, „Respect”, której hasło brzmi: „No respect, No referee, No game”, by ludzie zrozumieli, że bez sędziów ten sport nie może istnieć. Jeśli jesteśmy potrzebni, to proszę nam stworzyć odpowiednie warunki do pracy, bezpieczeństwo, a jeśli nie, to proszę dać nam spokój., ,MZ:, – Czy jest możliwa konstruktywna krytyka sędziego w momencie, gdy eksperci dostrzegają błąd po którejś z kolei powtórce i mówią „Błąd!”, a sędzia na taki luksus w czasie rzeczywistym nie może sobie pozwolić?, ,RR:, – Błędy trzeba podzielić na dwie kategorie. Pierwsza grupa to pomyłki wynikające z tego, że sędziowie nie nadążają za akcją, są gorzej przygotowani i wyszkoleni, mają słaby wzrok – one podlegają oczywiście krytyce i powinny wpływać na to, czy sędziowie są degradowani lub promowani. Druga kategoria to błędy, za które nie powinno się krytykować sędziów, bo dotyczą one zdarzeń, których ludzkie oko zwykle nie jest w stanie dostrzec. Tak jak w meczu mistrzostw świata 2010 roku w RPA, Anglia – Niemcy, gdzie krytykowany był sędzia główny i asystent, choć żaden z nich z miejsc, w których musieli w danej chwili być, nie miał prawa dostrzec, że piłka po strzale Lamparda odbiła się za linią boczną. Sędzia asystent był dobrze ustawiony na linii spalonego i pech polegał na tym, że to było kilkanaście metrów od linii końcowej, a dystans, który dzielił go od bramki, był bliski czterdziestu metrów. Ciężko w takiej sytuacji ocenić czy piłka przeszła linię całym swoim obwodem czy nie, często taka ocena jest wręcz niemożliwa, a sędziowie są skazani na kaprys losu. Niektóre boiska, czego w telewizji nie widać, nie są proste jak stół, ale nieco wypukłe, żeby woda nie zalegała na środku, lecz spływała na zewnątrz – na takich boiskach jeszcze trudniej jest z odległości ocenić, kiedy piłka jest za linią bramkową. Krytykowanie sędziego za coś, czego nie mógł widzieć, jest absurdalne. Teoretycznie piłkę w bramce mógłby dostrzec jeden z dodatkowych sędziów asystentów, ale wtedy jeszcze nie było ich w grze – poza tym nawet on, potocznie nazywany bramkowym, nie daje gwarancji, że takie gole zawsze będą uznawane. Tak jak w meczu Anglii z Ukrainą na Euro 2012, gdy wiele czynników zadecydowało, że współgospodarze turnieju gola nie dostali – piłka wybita w powietrzu, w ułamku sekundy, gdy piłka była zaledwie centymetry za linią. Niektórzy twierdzą, że nawet przy testowanej goal-line technology mogą zdarzyć się błędy pomiaru rzędu dwóch-trzech centymetrów. Trudno znaleźć złoty środek. Dodatkowi sędziowie asystenci są jednak przydatni, ponieważ w każdym meczu pomagają w sytuacjach w polu karnym i jego okolicach, a nawet samą swoją obecnością powodują, że piłkarze lepiej się zachowują – ale to wciąż nie eliminuje wszystkich błędów, a jedynie zmniejsza ich liczbę. I tu dochodzimy do kwestii najważniejszych. Naszą jedyną szansą na uniknięcie większości poważnych błędów, także przy spalonych, jest wideo. W moim odczuciu to tylko kwestia czasu, kiedy zostanie ono udostępnione sędziom na jednym czy drugim turnieju. Uważam jednak, że decyzja o sprawdzeniu sytuacji na wideo za każdym razem powinna wychodzić z zespołu sędziowskiego lub ewentualnie obserwatora czy delegata albo dodatkowego sędziego supervisora. Sytuacje trudne, ważne i zarazem kontrowersyjne zdarzają się przecież stosunkowo rzadko, raz czy dwa razy na mecz, często w ogóle, nigdy częściej. Zmiana decyzji na pewno trwałaby krócej niż wszystkie pretensje i protesty piłkarzy. Natomiast jeśli komuś zależy, żeby pozostawić piłkę nożną bez GLT czy wideo, żeby było tak jak do tej pory, to OK, nie ma problemu, ale umówmy się wtedy, że nikt nie narzeka na błędy sędziowskie wynikające z braku realnej możliwości oceny sytuacji, z braku odpowiednich narzędzi do oceny sytuacji ekstremalnie trudnych. Zaakceptujmy pewne fakty i wtedy możemy grać bez jakiegokolwiek wsparcia technologicznego. Jednak jeśli sędziowie mają być obiektem frustracji przegranych, przesadnej agresji, czy nawet mają być ofiarami przemocy, jak to się dzieje coraz częściej, co prowadzi do takich tragedii jak ostatnio w Holandii – to należy powiedzieć: STOP! Zmieńmy to, bo tak dalej być nie może. W tym zderzeniu z profesjonalnym światem piłki nożnej, klubami zawodowymi – zatrudniającymi zawodowych piłkarzy, trenerów, lekarzy, całe sztaby profesjonalistów różnych zawodów – których mecze są pokazywane przez profesjonalne media z kilkunastoma, kilkudziesięcioma kamerami w każdym meczu – sędzia nie ma szans, jeśli jest pozbawiony odpowiednich narzędzi. Poprośmy policję, by ścigała mafię bez broni, telefonów, komputerów, a nawet bez samochodów. Osobną kwestią jest zawodowstwo sędziów. Jeśli arbiter nie ma szansy być profesjonalistą, bo na co dzień pracuje w innym zawodzie, a sędziowanie musi traktować tylko jako drugie zajęcie, weekendowe hobby – to jest oczywiste, że w świecie zawodowego futbolu nie ma szans, wcześniej czy później jest skazany na porażkę. Niektórzy kwestionują zawodowstwo sędziów zakładając, że wystarczą sami zawodowi sędziowie główni. To chora logika. Jeśli jednak ma być stosowana, to w takim razie niech obowiązuje także w klubach: niech bramkarze i obrońcy będą amatorami, a ci zwykle odpowiedzialni za strzelanie goli, czyli pomocnicy i napastnicy, zarabiają na życie graniem. We współczesnym futbolu mamy sędziowanie totalne – ludzie nie wiedzą, jak wiele decyzji sędziowie główni podejmują po podpowiedziach asystentów. Po to przecież mamy mikrofony i słuchawki, żeby sobie podpowiadać. Poza tym co z tego, że główny będzie świetnym zawodowcem, gdy asystenci amatorzy wypaczą wynik meczu bramkami ze spalonego, źle podpowiedzianym rzutem karnym lub błędnie nie uznanym golem? Tak jak w profesjonalnym w klubie i tak jak w profesjonalnej drużynie piłkarzy – cały zespół sędziowski powinien składać się z zawodowców., ,MZ: ,- Wracając do błędów samych piłkarzy – kto popełnia ich więcej w Ekstraklasie, zawodnicy czy sędziowie?, ,RR:, – Wydaje mi się, że prawie w każdym meczu sędziowie popełniają mniejsze lub większe błędy. Natomiast piłkarze popełniają je w każdej akcji. Żeby akcja się rozwinęła, przeciwnik musi popełnić błąd, wymuszony lub nie. Może to frazes, ale piłka nożna to gra błędów. Różnie jesteśmy z tych błędów rozliczani. Gdy błąd bramkowy popełni sędzia, to od razu odsądza się go od czci i wiary, żąda degradacji i kary. Jest wrogiem publicznym numer jeden. Gdy piłkarz nie strzeli karnego, źle poda czy strzeli samobója, to podbiegają do niego inni, klepią po głowie i tyle – bo to kolega. Kryteria są różne…, ,MZ:, – Gdyby Zbigniew Boniek przyszedł do Pana i spytał wprost, co należy zrobić, by poprawić środowisko sędziów, co Pan by mu doradził?, ,RR:, – Jeśli z jakiegoś powodu Zbigniew Boniek mnie zapyta, to powiem mu wszystko, co uznam za stosowne, za potrzebne dla rozwoju polskiej piłki nożnej. Podzielę się moją wiedzą i doświadczeniem, ale z prezesem PZPN, zwłaszcza nowym, nie wypada mi rozmawiać przez media. Nie o wszystkim jest sens mówić publicznie. Przez ostatni rok wiele w sprawach sędziowskich zmieniło się w Polsce na plus, ale jedna, dwie lub trzy osoby zatrudnione na etacie nie są w stanie w krótkim czasie nadrobić wielu lat zaniedbań. Tu potrzeba nie tylko chęci, pomysłowości, wytrwałości i zaangażowania, żeby to poprawić, ale także wiele czasu, energii i mnóstwo determinacji. Mam własne przemyślenia na ten temat, ale… Mógłbym o tym książkę napisać, bo jest wiele kwestii do poruszenia., ,MZ:, – Wiele się mówi o tym, że sędziowie w Polsce powinni kopiować ten ostrzejszy styl z Anglii, który – pozwala piłkarzom na nieco brutalniejszą grę. Czy można jednak mówić o wpływie innego stylu w Polsce?, ,RR:, – Kiedyś rzeczywiście sędziowie mieli własny styl, bo była większa tolerancja, a przepisy i wytyczne dla arbitrów nie były tak precyzyjne – jeden pozwalał na ostrzejszą grę, inny dawał mniej kartek, kolejny więcej. W ostatnich latach następuje jednak głęboka unifikacja interpretacji przepisów i wytycznych dla sędziów, jest coraz mniejszy margines na własne interpretacje i własny styl. FIFA i UEFA kładą na to duży nacisk, stąd wspólne spotkania władz sędziowskich oraz instruktorów i szkoleniowców obu organizacji. Przecież piłkarze nie powinni zastanawiać się, jaki arbiter przyjedzie na ich mecz i nie powinni dostosowywać taktyki do „stylu” arbitra. Powinien być jakiś kanon, jasne kryteria znane wszystkim – to można, a tego nie. Nieważne czy przyjedzie Howard Webb czy Rafał Rostkowski – takie są wytyczne i ich się trzymamy. Nie ma wielu rzeczy gorszych dla piłki nożnej niż to, że tydzień po tygodniu przyjeżdżają zupełnie inni sędziowie z własnymi interpretacjami przepisów, własnym „stylem”. To musi rodzić kontrowersje i protesty. Nic dziwnego, że potem piłkarze biegają z pretensjami: „tamten sędzia pozwolił, a pan nie pozwala”. Sędzia nie jest świętym Mikołajem od dawania piłkarzom prezentów i głaskania ich, sędzia musi respektować przepisy i wytyczne swoich władz. Faktem jest, że kiedyś angielski styl sędziowania był bardzo popularny, ale w pewnym okresie, długim i nie tak dawnym, arbitrzy angielscy nie osiągali wielkich sukcesów, nie dostawali do prowadzenia finałów, ani półfinałów w rozgrywkach międzynarodowych i to między innymi doprowadziło do tego, że dzisiaj w Anglii prowadzi się spotkania ściśle według wytycznych FIFA i UEFA, bardziej po europejsku. Pierwszym wielkim beneficjentem tej zmiany jest Howard Webb, który stał się jednym z najwybitniejszych arbitrów na świecie. Wspominał Pan o różnicy w sędziowaniu w Anglii i w Polsce. Owszem, taka różnica istnieje, ale z czego ona wynika? Trzeba zauważyć, że w Anglii jest dużo gry ostrej, ale męskiej i twardej, a brutalnej mniej – w Polsce jest z kolei mało męskiej i twardej, natomiast za dużo brutalnej, czyli niedozwolonej. To nie jest jednak wina sędziów – my odgwizdujemy grę niebezpieczną i niedozwoloną. Gra męska, twarda jest dozwolona. Proszę przekonać piłkarzy, żeby częściej atakowali rywali twardo, ale zgodnie z zasadami fair play. Bo w Polsce te proporcje nie są najlepsze.”., , Rozmawiał Michał Zachodny, Wywiad w wersji oryginalnej można znaleźć tutaj: ,http://rostkowski.blog.onet.pl/o-mnie/, a cały numer “Ekstraklasa Magazine – The Only English Guide To Polish Football” można pobrać stąd: ,http://www72.zippyshare.com/v/42299574/file.html,  , ,  ,  ,

Leave a comment